poniedziałek, 30 października 2017

Dlaczego może nam się nudzić na weselu u naszych zachodnich sąsiadów?

Zacznijmy od tego, że w maju tego roku byłam na ślubie w Niemczech. Oczywiście potem egzaminy, praca licencjacka. Wszyscy wiemy, jak to na naszym blogu ostatnio wyglądało. Albo zresztą jak nadal wygląda. Ostatnio byłam jednak na kolejnym zagranicznym "weselu" i powróciłam myślami do majowej uroczystości i coś mnie natchnęło, żeby o niej napisać. Będę więc starała się wam opowiedzieć o tym, jak wygląda uroczystość u naszych zachodnich sąsiadów.


Jak ja się tam znalazłam?

Zacznijmy od tego, że był to ślub polsko-niemiecki. Polakiem był Pan - mój wuja, a Niemką Panna Młoda. Myślę, że nie warto tego bardziej rozwijać. Byłam więc częścią rodziny, mniejszością polską na owej zabawie.


Ślub - krótka ceremonia

W sumie zbyt dużo nie pamiętam, ale... Był to ślub protestancki. Niezbyt długo to wszystko trwało. Wszyscy zresztą mówili, że to nie będzie msza z zaślubinami, a krótka ceremonia. I tak właśnie było. Pamiętam tylko piękne wykonanie Hallelujah i Ave Maria przez dwie, niesamowicie utalentowane dziewczyny i to, że Pastor miał bardzo ładne kazanie (przyznam szczerze, że nie wiem, czy nazywa się to właśnie tak). Był to ślub bardzo skromny - w bardzo skromnej, a wręcz nieco zaniedbanej kaplicy. Nie ważyło to oczywiście na odczuciu ogólnym. Ja śluby kocham. I będę kochać. I zawsze mam łzy w oczach.

A po wyjściu z kościoła...

... dostałam kieliszek do ręki. Niemalże w bramie kaplicy dostałam plastikowy kieliszek, który po chwili został napełniony przez drużbę wódką (na całe szczęście polską!). I wszyscy staliśmy w deszczu, niemalże między nagrobkami (kaplice, czy kościoły bardzo często usytuowane są na cmentarzach, które też wyglądem odbiegają od tych polskich), wraz z pastorem wznieśliśmy toast na cześć Młodej Pary.

Komu w drogę temu wstążki

Każdy wraz z planem przebiegu ceremonii dostał również wstążki. Wstążki, które należało przywiesić na klamki samochodu po ślubie. Był w identycznym kolorze co wstążka na sukni ślubnej Panny Młodej, poszetka Pana Młodego oraz kwiaty dekorujące ich auto. Piękne zgranie kolorystyczne! Przystrojonymi samochodami ruszyliśmy w kierunku sali, gdzie odbywała się uroczystość. Po drodze nie obyło się bez klaksonów obwieszczających "jedzie z nami Para Młoda".

Wesele czas zacząć! 


Nie było rosołu, a wszystko było w formie bufetu szwedzkiego. Wiadomo - ma to zarówno swoje plusy, jak i minusy. Po zjedzeniu tego i owego z niecierpliwością czekałam na pierwszy taniec Pary Młodej. Zamiast tego jednak rozpoczęły się przemówienia - Pana Młodego, Pani Młodej, rodziców, świadków, przyjaciół, rodziny - ogólnie rzecz biorąc wszystkich, którzy chcieli cokolwiek powiedzieć. Wtedy też rozpoczęły się różne zabawy (niezbyt różniące się od tych polskich) i... trwało to dość długo.

W oczekiwaniu na pierwszy taniec

Wybaczcie, ale siedziałam przy stole myśląc, że ten moment już nie nastanie. Było po godzinie 21. Zdążyłam nawet zjeść tort. Wzniosłam pewną ilość toastów. I wtedy.... Para Młoda wyszła na parkiet! Moje marzenie się spełniło! W końcu! Przyznam się Wam szczerze, że kocham wesela właśnie ze względu na to, że można się pobawić i byłam trochę znudzona i rozczarowana, że nikt nie tańczy. Bałam się, że tak właśnie będzie przez cały czas. Na całe szczęście impreza się rozpoczęła. A jak goście zaczęli się bawić, to nie schodzili niemalże z parkietu. Zabawa była przednia!

Dlaczego więc "może nam się nudzić"?

Mimo tego, że bawiłam się bardzo dobrze, jestem jednak zwolenniczką tradycyjnych polskich wesel - z rosołem, bez przemów i pierwszym tańcem zaraz po obiedzie. Taka już moja natura ;)



Dzisiaj nie za bardzo w swoim dziale
Weronika G.



PS. Chcielibyście poczytać o "innych", niekonwencjonalnych, dziwnych, niespotykanych weselach? A  może sami chcielibyście się z nami takowymi przeżyciami, opisami podzielić? Dajcie znać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz